I set my sights on you
Odruchowo wstrzymałam oddech i czekałam. Czekałam, aż zajrzy do tej cholernej szafy i mnie znajdzie, a gdy już to zrobi...Nie wiem co mam myśleć. Był w pokoju, to pewne. Poruszał się powoli, jakby rozważał, czy tutaj jestem, czy też nie. W końcu drzwi rozsunęły się szybko, a ja ujrzałam jego twarz. Wszystko stanęło w miejscu.
-Niall?- wyszeptałam, myśląc, że jestem ocalona.
[...]
-Wszystko w porządku?- spytał podając mi rękę, bym mogła wstać. Chwyciłam za nią i podniosłam się z zimnej ziemi, od razu wpadając w jego ramiona. Czułam, jak moje ciało się rozluźnia.
-Tak bardzo się bałam...- wyszeptałąm wprost do jego ucha, wtulajac w ciepłe ciało.
-Shh, już po wszystkim. Ktokolwiek to był, uciekł.
-Czego mógł chcieć?- spojrzałam na chłopaka, lecz ten odwrócił wzrok i nie odpowiedział.
-Chodź na dół, reszta za chwilę przyjdzie.- uśmiechnął się lekko i wskazał głową w stronę drzwi.- A, i jeszcze jedno. Nie mówmy im o tym, będą się niepotrzebnie martwić.-kiwnęłam lekko i udałam się na dół. Tak jak mówił, pozostali byli już w domu i zdążyli zauważać wszechobecny bałagan.
-Co tu się, do jasnej cholery, stało?!- wykrzyczała Alison rozglądając się po kuchni. Wszyscy, oprócz Harry'ego, od razu ulotnili się z miejsca zdarzenia, żeby nie musieć czasem sprzątać tego syfu. Przeczesałam dłonią włosy i szukałam w głowie jakiejś sensownej odpowiedzi.
-Mieliśmy z Vivienne małą bitwę.- powiedział w końcu Niall drapiąc się po karku.
-I to był powód, żeby rozwalić pół domu? Pożałujecie tego.- powiedziała wkurzona i wyszła z kuchni. Coś było na rzeczy, gdyż normalnie by się tak nie zdenerwowała. Być może znowu miała jakieś problemy z Liam'em.
Kiwnęłam porozumiewawczo głową w stronę blondyna i zabraliśmy się do sprzątania.
-Ona nie może się o tym dowiedzieć, Harry! Nie teraz!
-Musi, nie rozumiesz tego?
-Ale nie jest przecież gotowa, nie zrozumie...Co jeśli ucieknie?- spojrzała błagająco na resztę. Tak bardzo chciała, aby poparli jej zdanie. Viv musiała dowiedzieć się, że jest wybraną tak, jak i ja. Oboje posiadamy moce, które mogą być wykorzystane do różnych celów. Jesteśmy wyjątkowi.
-Ja nie uciekłem.- stwierdziłem, na co ta przewróciła tylko oczami.
-Ty jesteś inny Harry.
-A co jeśli ona także jest inna? Co jeśli jest taka jak ja?- zaśmiała się.
-Ona? Taka jak ty? Nie sądzę.- usiadła na sofie koło Liam'a i splotła z nim palce.- Przecież ona wręcz nie cierpi imprez, nie ogląda się za każdym chłopakiem, nie jest tak wredna jak ty... Mam wymieniać dalej?
-Kochanie, może Harry ma jednak rację...- stwierdził Liam pocierając kciukiem jej dłoń.
-No dziękuję! Jedyny mądry. Kto jeszcze popiera moje zdanie?- spytałem rozglądając się po pokoju. Pozostali zgodnie skinęli głowami, dzięki czemu chytry uśmieszek zagościł na moich ustach.-Widzisz?
-Ja i tak wiem swoje. Jestem dziewczyną, więc wiem co dla niej będzie najlepsze.- powiedziała wyraźnie zirytowana.- A teraz raczcie ruszyć swoje zacne dupy, inaczej spóźnimy się na spotkanie z Fioną. - wszyscy zgodnie wstali i ruszyli w stronę wyjścia.
Weszliśmy do drewnianego domku i od razu zajęliśmy swoje miejsca. Niall wraz ze swoją babcią już tam na nas czekali.
-Szybko się uwinęliście. -stwierdziła. - Jak idą sprawy?
-Na razie żadnych wieści o Constantinie, żadnych gróźb i tym podobnych. Żadnego znaku życia.
-Może to była po prostu ściema.- stwierdził Louis siadając na oparciu fotela.
-Skarbie, gdyby to nie była prawda, nie mielibyście tych wszystkich wizji i tak dalej. Sama to odczuwam, więc trzeba być przygotowanym na wszystko.- stwierdziła Fiona.
-A co z Vivienne?
-Co z nią?- uniosła pytająco brwi.
-Nie powinna się czasem dowiedzieć, kim tak na prawdę jest?
-Harry, nie zaczynajmy znów tego tematu. Ile razy mam Ci powtarzać, że musi najpierw przejść szkolenie.
-Ha! A mnie nie chciałeś słuchać! Ja mam zawsze rację.- krzyknęła Alison w moją stronę, na co od razu spiorunowałem ją wzrokiem.
-To wszystko jest bez sensu.- opadłem na kanapę. Nie było po co już się wykłócać. Fiona zawsze ma ostatnie zdanie we wszystkich sprawach. W końcu ona tutaj rządzi i gdyby nie to, że to robi, pewnie wyrządzilibyśmy do tej pory sporo szkód.
Siedziałem tak i patrzyłem się tępo w ścianę. Tak jak na każdym spotkaniu omawialiśmy swoje postępy, zadania i tak dalej. Kompletnie się z tego wyłączałem, gdyż nigdy nie wywiązywałem się ze swoich misji. Moim zdaniem były one nudne i bezsensowne. A co do mocy...chyba nie muszę wiele mówić na ten temat. W końcu raczyłem posłuchać chociaż trochę. Wsłuchując się w sprawozdanie Liam'a, zauważyłem, że jednego z nas brakuje. Nie było z nami Niall'a.
Pierwsze co rzuciło nam się w oczy po powrocie do domu, to wielki bałagan. Wszędzie porozrzucane był jakieś rzeczy. Rozbita lampa w salonie, porozrzucane i porozrywane poduszki. W kuchni nie było lepiej, płatki zbożowe rozsypane był po podłodze, talerze potłuczone, szafki pootwierane.
Dopiero teraz do mnie dotarło, że przecież Viv była w domu!
-A co jeśli coś jej się stało?- pomyślałem i już miałem wbiegać na górę, gdy ta pojawiła się w drzwiach. Poczułem ulgę widząc ją cała i zdrową, lecz wyglądała na przerażoną. Co dziwniejsze, Niall był zaraz przy niej. Alison oczywiście była wściekła, widząc cały syf. Jednak nie chodziło tutaj o to. Miałem rację, mówiąc, że Vivienne musi wiedzieć kim jest, by móc się bronić. Teraz to do niej dotarło. Bo kto inny mógł włamać się do naszego domku i go zdemolować, jak nie nasz wróg? Coś jednak tutaj nadal nie grało. Czemu się nie przyznali, że ktoś tutaj był, tylko zwalili winę na siebie?
-Niall, musimy chyba pogadać.- powiedziałem do niego spokojnie, gdy ten zaczął zabierać się za sprzątanie.
-Teraz? Nie widzisz, że jestem zajęty?
-Nie, nie widzę. Rusz się i nie marudź. Viv sobie poradzi.- dziewczyna rzuciła mi zabójcze spojrzenie.
-Dobra, idę. Zaraz wrócę i Ci pomogę, nie martw się mała.- uśmiechnął się do niej, co ona odwzajemniła i skierował się w moją stronę. Zacisnąłem pięści po czym udaliśmy się do mojego pokoju.
-Co ty tutaj robisz?
-Mieszkam?- odpowiedział.
-Dobrze wiesz, o co pytam, Horan więc nie udawaj głupszego niż jesteś.
-Nie, nie wiem o co Ci chodzi i jeśli to wszystko, to pozwól, że pójdę pomóc Vi...-zamierzał otworzyć drzwi, lecz ja szybko je zatrzasnąłem tuż przed jego nosem.-O co Ci chodzi, Style's!
-Czemu wcześniej wyszedłeś z zebrania?
-Ponieważ miałem coś do załatwienia.- odwrócił wzrok, zrywając ze mną kontakt.
-Coś znaczy co?- naciskałem na niego. Wiedziałem, że w końcu pęknie i wyśpiewa wszystko. - Nie lubię się powtarzać.
-Okej! Miałem wizję, dlatego się zerwałem i przyjechałem! Ktokolwiek tutaj był, ulotnił się zanim zdążyłem dotrzeć. A Vivienne znalazłem przerażoną w szafie Alison. Zadowolony?- wykrzyczał mi prosto w twarz. Stałem osłupiały nie wiedząc co myśleć. Blondyn nie czekał na moją odpowiedź i wyszedł z pokoju kierując się na dół.
Czyli miałem rację. Ciągle mamy przed nią jakieś tajemnice i przez to mogło coś jej się stać. Wiem, że Liam i Alison i tak powiedzieli jej o tym, że ktoś chce nas złapać. Tylko dlaczego nie może się dowiedzieć jak ma się bronić? Nie rozumiem Fiony oraz Alison. Co jeśli następnym razem ją złapie, gdy znów nie będę przy niej? To co czuję do Vivienne jest już dziwne, a myśl, że coś jej zagraża tylko mnie dobija.
-Tak bardzo się bałam...- wyszeptałąm wprost do jego ucha, wtulajac w ciepłe ciało.
-Shh, już po wszystkim. Ktokolwiek to był, uciekł.
-Czego mógł chcieć?- spojrzałam na chłopaka, lecz ten odwrócił wzrok i nie odpowiedział.
-Chodź na dół, reszta za chwilę przyjdzie.- uśmiechnął się lekko i wskazał głową w stronę drzwi.- A, i jeszcze jedno. Nie mówmy im o tym, będą się niepotrzebnie martwić.-kiwnęłam lekko i udałam się na dół. Tak jak mówił, pozostali byli już w domu i zdążyli zauważać wszechobecny bałagan.
-Co tu się, do jasnej cholery, stało?!- wykrzyczała Alison rozglądając się po kuchni. Wszyscy, oprócz Harry'ego, od razu ulotnili się z miejsca zdarzenia, żeby nie musieć czasem sprzątać tego syfu. Przeczesałam dłonią włosy i szukałam w głowie jakiejś sensownej odpowiedzi.
-Mieliśmy z Vivienne małą bitwę.- powiedział w końcu Niall drapiąc się po karku.
-I to był powód, żeby rozwalić pół domu? Pożałujecie tego.- powiedziała wkurzona i wyszła z kuchni. Coś było na rzeczy, gdyż normalnie by się tak nie zdenerwowała. Być może znowu miała jakieś problemy z Liam'em.
Kiwnęłam porozumiewawczo głową w stronę blondyna i zabraliśmy się do sprzątania.
Harry's POV
Jakiś czas wcześniej
-Ona nie może się o tym dowiedzieć, Harry! Nie teraz!
-Musi, nie rozumiesz tego?
-Ale nie jest przecież gotowa, nie zrozumie...Co jeśli ucieknie?- spojrzała błagająco na resztę. Tak bardzo chciała, aby poparli jej zdanie. Viv musiała dowiedzieć się, że jest wybraną tak, jak i ja. Oboje posiadamy moce, które mogą być wykorzystane do różnych celów. Jesteśmy wyjątkowi.
-Ja nie uciekłem.- stwierdziłem, na co ta przewróciła tylko oczami.
-Ty jesteś inny Harry.
-A co jeśli ona także jest inna? Co jeśli jest taka jak ja?- zaśmiała się.
-Ona? Taka jak ty? Nie sądzę.- usiadła na sofie koło Liam'a i splotła z nim palce.- Przecież ona wręcz nie cierpi imprez, nie ogląda się za każdym chłopakiem, nie jest tak wredna jak ty... Mam wymieniać dalej?
-Kochanie, może Harry ma jednak rację...- stwierdził Liam pocierając kciukiem jej dłoń.
-No dziękuję! Jedyny mądry. Kto jeszcze popiera moje zdanie?- spytałem rozglądając się po pokoju. Pozostali zgodnie skinęli głowami, dzięki czemu chytry uśmieszek zagościł na moich ustach.-Widzisz?
-Ja i tak wiem swoje. Jestem dziewczyną, więc wiem co dla niej będzie najlepsze.- powiedziała wyraźnie zirytowana.- A teraz raczcie ruszyć swoje zacne dupy, inaczej spóźnimy się na spotkanie z Fioną. - wszyscy zgodnie wstali i ruszyli w stronę wyjścia.
[...]
Weszliśmy do drewnianego domku i od razu zajęliśmy swoje miejsca. Niall wraz ze swoją babcią już tam na nas czekali.
-Szybko się uwinęliście. -stwierdziła. - Jak idą sprawy?
-Na razie żadnych wieści o Constantinie, żadnych gróźb i tym podobnych. Żadnego znaku życia.
-Może to była po prostu ściema.- stwierdził Louis siadając na oparciu fotela.
-Skarbie, gdyby to nie była prawda, nie mielibyście tych wszystkich wizji i tak dalej. Sama to odczuwam, więc trzeba być przygotowanym na wszystko.- stwierdziła Fiona.
-A co z Vivienne?
-Co z nią?- uniosła pytająco brwi.
-Nie powinna się czasem dowiedzieć, kim tak na prawdę jest?
-Harry, nie zaczynajmy znów tego tematu. Ile razy mam Ci powtarzać, że musi najpierw przejść szkolenie.
-Ha! A mnie nie chciałeś słuchać! Ja mam zawsze rację.- krzyknęła Alison w moją stronę, na co od razu spiorunowałem ją wzrokiem.
-To wszystko jest bez sensu.- opadłem na kanapę. Nie było po co już się wykłócać. Fiona zawsze ma ostatnie zdanie we wszystkich sprawach. W końcu ona tutaj rządzi i gdyby nie to, że to robi, pewnie wyrządzilibyśmy do tej pory sporo szkód.
Siedziałem tak i patrzyłem się tępo w ścianę. Tak jak na każdym spotkaniu omawialiśmy swoje postępy, zadania i tak dalej. Kompletnie się z tego wyłączałem, gdyż nigdy nie wywiązywałem się ze swoich misji. Moim zdaniem były one nudne i bezsensowne. A co do mocy...chyba nie muszę wiele mówić na ten temat. W końcu raczyłem posłuchać chociaż trochę. Wsłuchując się w sprawozdanie Liam'a, zauważyłem, że jednego z nas brakuje. Nie było z nami Niall'a.
[...]
Pierwsze co rzuciło nam się w oczy po powrocie do domu, to wielki bałagan. Wszędzie porozrzucane był jakieś rzeczy. Rozbita lampa w salonie, porozrzucane i porozrywane poduszki. W kuchni nie było lepiej, płatki zbożowe rozsypane był po podłodze, talerze potłuczone, szafki pootwierane.
Dopiero teraz do mnie dotarło, że przecież Viv była w domu!
-A co jeśli coś jej się stało?- pomyślałem i już miałem wbiegać na górę, gdy ta pojawiła się w drzwiach. Poczułem ulgę widząc ją cała i zdrową, lecz wyglądała na przerażoną. Co dziwniejsze, Niall był zaraz przy niej. Alison oczywiście była wściekła, widząc cały syf. Jednak nie chodziło tutaj o to. Miałem rację, mówiąc, że Vivienne musi wiedzieć kim jest, by móc się bronić. Teraz to do niej dotarło. Bo kto inny mógł włamać się do naszego domku i go zdemolować, jak nie nasz wróg? Coś jednak tutaj nadal nie grało. Czemu się nie przyznali, że ktoś tutaj był, tylko zwalili winę na siebie?
-Niall, musimy chyba pogadać.- powiedziałem do niego spokojnie, gdy ten zaczął zabierać się za sprzątanie.
-Teraz? Nie widzisz, że jestem zajęty?
-Nie, nie widzę. Rusz się i nie marudź. Viv sobie poradzi.- dziewczyna rzuciła mi zabójcze spojrzenie.
-Dobra, idę. Zaraz wrócę i Ci pomogę, nie martw się mała.- uśmiechnął się do niej, co ona odwzajemniła i skierował się w moją stronę. Zacisnąłem pięści po czym udaliśmy się do mojego pokoju.
-Co ty tutaj robisz?
-Mieszkam?- odpowiedział.
-Dobrze wiesz, o co pytam, Horan więc nie udawaj głupszego niż jesteś.
-Nie, nie wiem o co Ci chodzi i jeśli to wszystko, to pozwól, że pójdę pomóc Vi...-zamierzał otworzyć drzwi, lecz ja szybko je zatrzasnąłem tuż przed jego nosem.-O co Ci chodzi, Style's!
-Czemu wcześniej wyszedłeś z zebrania?
-Ponieważ miałem coś do załatwienia.- odwrócił wzrok, zrywając ze mną kontakt.
-Coś znaczy co?- naciskałem na niego. Wiedziałem, że w końcu pęknie i wyśpiewa wszystko. - Nie lubię się powtarzać.
-Okej! Miałem wizję, dlatego się zerwałem i przyjechałem! Ktokolwiek tutaj był, ulotnił się zanim zdążyłem dotrzeć. A Vivienne znalazłem przerażoną w szafie Alison. Zadowolony?- wykrzyczał mi prosto w twarz. Stałem osłupiały nie wiedząc co myśleć. Blondyn nie czekał na moją odpowiedź i wyszedł z pokoju kierując się na dół.
Czyli miałem rację. Ciągle mamy przed nią jakieś tajemnice i przez to mogło coś jej się stać. Wiem, że Liam i Alison i tak powiedzieli jej o tym, że ktoś chce nas złapać. Tylko dlaczego nie może się dowiedzieć jak ma się bronić? Nie rozumiem Fiony oraz Alison. Co jeśli następnym razem ją złapie, gdy znów nie będę przy niej? To co czuję do Vivienne jest już dziwne, a myśl, że coś jej zagraża tylko mnie dobija.
***
Światła były zgaszone. Czyli jeszcze nikt nie wrócił do domu. Powoli wszedłem na ganek i zacząłem otwierać drzwi. Nie było to trudne zadanie, więc już po chwili znajdowałem się w środku. Cisza. W oddali słychać było tylko tykanie zegara. Nie myślałem o tym, co robię. Zacząłem od salonu. Najpierw lampa, potem poduszki, zdjęcia z półek. Kuchnia. Wszystko co było w zasięgu mojego wzroku znalazło się na podłodze. Teraz piętro. Wiedziałem który to pokój, więc od razu się tam udałem. Nie szukałem niczego konkretnego. Wystarczy jakaś osobista rzecz. Rozejrzałem się po pomieszczeniu i wreszcie dostrzegłem. Schowałem bransoletkę z wygrawerowanymi inicjałami do kieszeni i w tym samym momencie usłyszałem, że drzwi wejściowe są otwierane. Wróciła do domu. Starałem się być cicho, by nie mogła się zorientować, gdzie jestem. Niestety potknąłem się i upadłem na łóżko. Była na schodach, lecz nie weszła do swojego pokoju.
To była moja szansa.
Hej kochani! Macie jakieś podejrzenia, kto może być tym tajemniczym włamywaczem? Kolejny rozdział pojawi się za kilka dni.[egzaminy się zbliżają, trza zacząć się uczyć, cnie?] Buźka! xoxo
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Fajny ;)
OdpowiedzUsuń