Things we lost in fire
-Więc co cię najbardziej denerwuje? Co masz ochotę wtedy zrobić?
-W tym momencie jesteś to ty i mam ochotę przybić Ci piątkę. W twarz. Najlepiej krzesłem.- rzuciłam loczkowi piorunujące spojrzenie, na co on odpowiedział tym samym.
-Viv, nie mam czasu na takie gierki, rozumiesz?
-Siedzimy tutaj już od dwóch godzin i nic nie wskóraliśmy więc myślisz, że teraz się uda?- chłopak spuścił głowę wzdychając ciężko.- No właśnie. Muszę zapalić.
-Idę z tobą.
-Której części z "wnerwiasz mnie, lepiej zejdź mi z oczu albo wyjdę z siebie i coś zrobię" nie zrozumiałeś?
-Nie myśl sobie, że się ciebie boję. Pierwszy etap zaczyna się od umysłu. Więc to moja działka.
-Z tego co mi mówiłeś, to Alison i Zayn mają moce z nim związane. A siedzę tutaj z tobą.-wywróciłam oczami siadając na drewnianych schodkach tarasu i odpalając pierwszego papierosa. Rzuciłam paczkę w stronę Styles'a, który patrzył na mnie z szeroko otwartą buzią.-Pytam grzecznie, co?
-Nie użyłaś zapalniczki.-przymrużyłam oczy próbując zrozumieć o co mu chodzi i po chwili do mnie dotarło.
-O cholera...
-Właśnie o tym mówię. Nie panujesz nad emocjami i nawet nie wiesz, kiedy używasz swoich mocy.
-Dobra, ale co to ma wspólnego z tobą? Przecież ty tylko czytasz w myślach i takie tam.
-To nie wszystko, co potrafię.- zachęciłam go skinieniem głowy, by kontynuował, lecz ten tylko pokręcił przecząco głową i odpalił swojego papierosa. Również bez zapalniczki.
-Czekaj, czy to nie Niall panował nad... nic już nie rozumiem.- wysapałam zaciągając się kolejny raz.
-Jesteśmy inni Vivienne. Pogódź się z tym wreszcie.- powiedział po czym wstał i odszedł powoli w stronę lasu.
Tyle pytań przychodziło mi na myśl, lecz wiem, że zapewne tylko na nieliczne otrzymałabym odpowiedź. Przeczesałam włosy palcami i wbiłam swój wzrok w przestrzeń przede mną. Od dawna wiedziałam, że ze mną jest coś nie tak. Że nie pasuję do tego świata. Przynajmniej normalnego.
Przeprowadzka do Londynu, jak się niedawno okazało, była planowana już od dłuższego czasu. Wszyscy wiedzą więcej ode mnie. Nawet moi zastępczy rodzice wiedzieli! A to niby ja mam moc, to ja jestem w to wszystko zamieszana!
Złość zaczęła powoli wypełniać mnie całą. Tak jak zdenerwowane, małe dziecko miałam ochotę wyżyć się na czymś i rozwalić w drobny mak, lecz w tym momencie przypomniałam sobie te męczące nauki Harry'ego. Wzięłam więc głęboki wdech i oczyściłam całkowicie swój umysł, wyrzucając z siebie wszystko, co złe. Uśmiechnęłam się mimowolnie, gdy zdałam sobie sprawę, że to podziałało.
-Widzisz, właśnie o tym mówiłem. Moja praca skończona.- wzdrygnęłam się lekko słysząc po raz kolejny głos w swojej głowie, lecz tym razem było inaczej. Teraz już wiedziałam.
Atmosfera przy kolacji była lekko napięta. W ciszy siedzieliśmy na tarasie, każdy wpatrzony w swój talerz. Rozglądałam się i obserwowałam wszystkich. Próbowałam wyczuć w jakiś sposób ich emocje, niestety na marne.
-Dłużej tak nie wytrzymam.- wysapał Niall i wszystkie oczy były teraz skierowane w jego stronę.- Dlaczego jesteście tak cicho?
-Och, przepraszam bardzo, że nie wrzeszczę i nie śpiewam, gdy akurat przeżuwam, ale myślałam, że tak będzie po prostu kulturalnie.-odparła ostro Alison. Definitywnie była nie w humorze. Co lepsze, nie chodziło tym razem o sprawę związaną ze mną. Liam także wydawał się być przybity.
-Oboje przestańcie, natychmiast! Ile razy mam wam powtarzać, żebyście się zachowywali? Jesteśmy rodziną, na miłość boską!
-Przepraszam...-wymruczał automatycznie Niall, a dziewczyna skinęła głową. Fiona odgarnęła włosy z twarzy i uśmiechnęła się do mnie.
-Słyszałam, Vivienne, że zapanowałaś już nad swoimi emocjami, w przeciwieństwie do tych tutaj.
-Tak. Tak myślę.
-Zademonstrujesz nam zatem, czego się nauczyłaś?
-Nie wiem, czy jestem gotowa.
-Gotowa na co, skarbie?
-Po prostu myślę, że nie potrafię zrobić czegokolwiek na zawołanie.
-A jednak.-kobieta uśmiechnęła się do mnie, a ja zdałam sobie sprawę, że reszta czeka na moją reakcję.
-Czy ja właśnie...
-Tak, kochanie. Rozmawiałyśmy przed chwilą telepatycznie. Trzeba jeszcze praktyki, lecz jesteś na dobrej drodze. Gdy opanujesz to do perfekcji, będziemy mogli przejść dalej. Do tego czasu, czeka cię mnóstwo zwyczajnych obowiązków.
-Zaraz, przejść dalej?
-Tak, czyli kontynuować twoją naukę, aż dojdziesz do poziomu pozostałych. Wszyscy nadal się uczymy. Ale jak na razie, we wtorek czeka cię zmiana o 9. Nie spóźnij się.- Fiona wstała powoli od stołu i wróciła do domu zabierając swój talerz. Reszta podążyła jej śladem. Dopiero teraz zauważyłam, że brakowało jednego członka naszej grupy. Brakowało Harry'ego.
-I to nie mały, uwierz mi. Ale teraz żyje tak, jak wszyscy inni. Opanowałam wszystko i jest super.
-Nie wiem, czy dam radę się do tego przyzwyczaić. Strasznie tego...dużo.- owinęłam się bardziej kocem i odepchnęłam od ziemi. Duża ogrodowa huśtawka zaskrzypiała cicho odchylając w przód i w tył.
-Hej, przecież nie jesteśmy jacyś przeklęci.- spojrzałam na Alison wymownie, a ta westchnęła- Potraktujmy to raczej jako dodatkową cechę. Tak jak to, że potrafimy grać na tylu instrumentach, śpiewać itd.
-No tak, przez to wszystko zapomniałam, że chodzimy do akademi...
-Ej, mamy jeszcze prawie miesiąc wolnego, nie chce o niej słyszeć!- zaśmiała się, a ja wraz z nią. - Łączy nas nie tylko moc i zainteresowanie muzyką.
-Co jeszcze?- powiedziałam trochę bardziej piskliwie, niż zamierzałam, lecz szybko odchrząknęłam i powtórzyłam tym razem normalnie.- Znaczy, jest coś jeszcze?
-Spokojnie, to nic takiego. Widzisz, wszyscy nie znamy swoich rodziców, jesteśmy z rodzin zastępczych. Z różnych zakątków świata.
-A co z Niallem? Przecież on ma Fionę.
-Nie uważasz, że jest trochę za młoda na babcię? Poza tym myślisz, że dlaczego nie mówi do niej "babciu", tylko po imieniu?
-Sama nie wiem...
-No właśnie. Niall, tak jak i my, został adoptowany. Miał o tyle łatwiej, że od początku wiedział kim jest dzięki niej. Ma potężną moc, tak samo jak... Mam za długi jęzor. Dowiesz się wszystkiego w swoim czasie.
-Czemu wszyscy mnie tym spławiają? W swoim czasie...kiedy on nadejdzie?
-Jesteś strasznie niecierpliwa.- stwierdziła dopijając swoją herbatę.
-Ugh...no wiem. Przepraszam...Wracajmy do środka. Nie wiem jak ty, ale ja marznę.- uśmiechnęłam się do niej przepraszająco, na co ta skinęła głową i objęła mnie w pasie. Zatrzymała się tuż przed wejściem i odwróciła w moją stronę.
-Naprawdę cieszę się, że do nas dołączyłaś. Nie zdajesz sobie sprawy jaka byłam samotna przez te wszystkie lata, mimo, że miałam chłopaków.- dziewczyna przytuliła mnie mocno po czym weszła do środka.
-Dobrze wiem, jak to jest.- westchnęłam i już miałam wchodzić, lecz poczułam jakby czyjąś obecność. To dziwne uczucie, jakby ktoś cię obserwował. Obróciłam się i spojrzałam w stronę lasu. Nie dostrzegłam nic prócz ciemnych zarysów drzew oraz samochodów. Ciągle zastanawiałam się, gdzie zniknął Styles. Nie wrócił do tej pory, a ja zaczynałam się martwić. W końcu wzruszyłam tylko ramionami i narzuciłam na nie koc dołączając do reszty.
-To duży chłopiec, poradzi sobie.- powtarzałąm w myślach.
Moja wędrówka do lasu trochę się przeciągnęła. Gdy wreszcie dotarłem z powrotem do chatki, wszyscy siedzieli markotni przy stole. Wdrapałem się więc na jedno z rozwidlonych drzew i zacząłem swoją obserwacje. Oczywiście nikt nie raczył się odezwać, więc pozostało mi tylko jedno.
Zacząłem od chłopaków. Jeden myślał o imprezie, drugi o Alison, lecz ktoś skupił się na konkretnej osobie. Mianowicie Vivienne. Zastanawiał się, jak przyjęła dzisiejsze informacje i czy da sobie radę. Było jeszcze coś. Fascynacja. Nie chodzi tutaj tylko o jej umiejętności, lecz także o wygląd. Poczułem narastającą złość, z którą uparcie walczyłem. Już od dawna znałem Viv. Bywałem w Los Angeles, obserwowałem jej życie, zachowanie, rozwój umiejętności. Chroniłem ją. Czułem się z nią w pewien sposób zżyty. To ja znałem ją najlepiej.
Przynajmniej tak mi się zdawało. Ta druga osoba, wiedziała równie dużo, co ja. Podświadomie wszedłem do umysłu dziewczyny. Uśmiechnąłem się, gdy poznałem jej myśli, gdyż dotyczyły one mojej osoby. Zastanawiała się gdzie jestem, czyżby się martwiła?
Chcąc, nie chcąc musiałem w końcu zejść z drzewa. Spędziłem tutaj sporo czasu myśląc nad wieloma rzeczami. Myśląc o niej. Już miałem zeskakiwać, gdy dostrzegłem ją przed drzwiami. Po cichu zsunąłem się na dół i oparłem o pień.
Wyglądała na lekko przybitą. Być może spowodowane było to dzisiejszymi zdarzeniami. Natłok tylu informacji na raz, na nikogo nie wpływa dobrze.
W pewnym momencie odwróciła się szybko i zaczęła patrzeć w stronę lasu, gdzie akurat stałem, jakby wiedziała, że się tutaj znajduję. Ukryłem się za konarem i poczekałem, aż wejdzie do środka. Właśnie teraz zdałem sobie sprawę, że zachowuje się jak jakiś prześladowca. Odrzuciłem takie myśli od siebie i po odczekaniu chwili wróciłem do chatki mijając zaskoczonych moją obecnością towarzyszy. Spojrzałem tylko przelotnie na Viv i dostrzegłem na jej twarzy wyraz ulgi. Uśmiechnąłem się do niej lekko i zniknąłem za drzwiami swojej sypialni.
No i mamy kolejny rozdział. Powiem tak, "widzę" was, ale niestety nie "słyszę". CZYTASZ=KOMENTUJESZ. Wydaje się mało skomplikowane, a jednak. To naprawdę wiele daje motywacji. Buźka ;*
-W tym momencie jesteś to ty i mam ochotę przybić Ci piątkę. W twarz. Najlepiej krzesłem.- rzuciłam loczkowi piorunujące spojrzenie, na co on odpowiedział tym samym.
-Viv, nie mam czasu na takie gierki, rozumiesz?
-Siedzimy tutaj już od dwóch godzin i nic nie wskóraliśmy więc myślisz, że teraz się uda?- chłopak spuścił głowę wzdychając ciężko.- No właśnie. Muszę zapalić.
-Idę z tobą.
-Której części z "wnerwiasz mnie, lepiej zejdź mi z oczu albo wyjdę z siebie i coś zrobię" nie zrozumiałeś?
-Nie myśl sobie, że się ciebie boję. Pierwszy etap zaczyna się od umysłu. Więc to moja działka.
-Z tego co mi mówiłeś, to Alison i Zayn mają moce z nim związane. A siedzę tutaj z tobą.-wywróciłam oczami siadając na drewnianych schodkach tarasu i odpalając pierwszego papierosa. Rzuciłam paczkę w stronę Styles'a, który patrzył na mnie z szeroko otwartą buzią.-Pytam grzecznie, co?
-Nie użyłaś zapalniczki.-przymrużyłam oczy próbując zrozumieć o co mu chodzi i po chwili do mnie dotarło.
-O cholera...
-Właśnie o tym mówię. Nie panujesz nad emocjami i nawet nie wiesz, kiedy używasz swoich mocy.
-Dobra, ale co to ma wspólnego z tobą? Przecież ty tylko czytasz w myślach i takie tam.
-To nie wszystko, co potrafię.- zachęciłam go skinieniem głowy, by kontynuował, lecz ten tylko pokręcił przecząco głową i odpalił swojego papierosa. Również bez zapalniczki.
-Czekaj, czy to nie Niall panował nad... nic już nie rozumiem.- wysapałam zaciągając się kolejny raz.
-Jesteśmy inni Vivienne. Pogódź się z tym wreszcie.- powiedział po czym wstał i odszedł powoli w stronę lasu.
Tyle pytań przychodziło mi na myśl, lecz wiem, że zapewne tylko na nieliczne otrzymałabym odpowiedź. Przeczesałam włosy palcami i wbiłam swój wzrok w przestrzeń przede mną. Od dawna wiedziałam, że ze mną jest coś nie tak. Że nie pasuję do tego świata. Przynajmniej normalnego.
Przeprowadzka do Londynu, jak się niedawno okazało, była planowana już od dłuższego czasu. Wszyscy wiedzą więcej ode mnie. Nawet moi zastępczy rodzice wiedzieli! A to niby ja mam moc, to ja jestem w to wszystko zamieszana!
Złość zaczęła powoli wypełniać mnie całą. Tak jak zdenerwowane, małe dziecko miałam ochotę wyżyć się na czymś i rozwalić w drobny mak, lecz w tym momencie przypomniałam sobie te męczące nauki Harry'ego. Wzięłam więc głęboki wdech i oczyściłam całkowicie swój umysł, wyrzucając z siebie wszystko, co złe. Uśmiechnęłam się mimowolnie, gdy zdałam sobie sprawę, że to podziałało.
-Widzisz, właśnie o tym mówiłem. Moja praca skończona.- wzdrygnęłam się lekko słysząc po raz kolejny głos w swojej głowie, lecz tym razem było inaczej. Teraz już wiedziałam.
[...]
-Dłużej tak nie wytrzymam.- wysapał Niall i wszystkie oczy były teraz skierowane w jego stronę.- Dlaczego jesteście tak cicho?
-Och, przepraszam bardzo, że nie wrzeszczę i nie śpiewam, gdy akurat przeżuwam, ale myślałam, że tak będzie po prostu kulturalnie.-odparła ostro Alison. Definitywnie była nie w humorze. Co lepsze, nie chodziło tym razem o sprawę związaną ze mną. Liam także wydawał się być przybity.
-Oboje przestańcie, natychmiast! Ile razy mam wam powtarzać, żebyście się zachowywali? Jesteśmy rodziną, na miłość boską!
-Przepraszam...-wymruczał automatycznie Niall, a dziewczyna skinęła głową. Fiona odgarnęła włosy z twarzy i uśmiechnęła się do mnie.
-Słyszałam, Vivienne, że zapanowałaś już nad swoimi emocjami, w przeciwieństwie do tych tutaj.
-Tak. Tak myślę.
-Zademonstrujesz nam zatem, czego się nauczyłaś?
-Nie wiem, czy jestem gotowa.
-Gotowa na co, skarbie?
-Po prostu myślę, że nie potrafię zrobić czegokolwiek na zawołanie.
-A jednak.-kobieta uśmiechnęła się do mnie, a ja zdałam sobie sprawę, że reszta czeka na moją reakcję.
-Czy ja właśnie...
-Tak, kochanie. Rozmawiałyśmy przed chwilą telepatycznie. Trzeba jeszcze praktyki, lecz jesteś na dobrej drodze. Gdy opanujesz to do perfekcji, będziemy mogli przejść dalej. Do tego czasu, czeka cię mnóstwo zwyczajnych obowiązków.
-Zaraz, przejść dalej?
-Tak, czyli kontynuować twoją naukę, aż dojdziesz do poziomu pozostałych. Wszyscy nadal się uczymy. Ale jak na razie, we wtorek czeka cię zmiana o 9. Nie spóźnij się.- Fiona wstała powoli od stołu i wróciła do domu zabierając swój talerz. Reszta podążyła jej śladem. Dopiero teraz zauważyłam, że brakowało jednego członka naszej grupy. Brakowało Harry'ego.
[...]
-Miałam wtedy czternaście lat.
-Ile? To musiał być dla ciebie...szok.-I to nie mały, uwierz mi. Ale teraz żyje tak, jak wszyscy inni. Opanowałam wszystko i jest super.
-Nie wiem, czy dam radę się do tego przyzwyczaić. Strasznie tego...dużo.- owinęłam się bardziej kocem i odepchnęłam od ziemi. Duża ogrodowa huśtawka zaskrzypiała cicho odchylając w przód i w tył.
-Hej, przecież nie jesteśmy jacyś przeklęci.- spojrzałam na Alison wymownie, a ta westchnęła- Potraktujmy to raczej jako dodatkową cechę. Tak jak to, że potrafimy grać na tylu instrumentach, śpiewać itd.
-No tak, przez to wszystko zapomniałam, że chodzimy do akademi...
-Ej, mamy jeszcze prawie miesiąc wolnego, nie chce o niej słyszeć!- zaśmiała się, a ja wraz z nią. - Łączy nas nie tylko moc i zainteresowanie muzyką.
-Co jeszcze?- powiedziałam trochę bardziej piskliwie, niż zamierzałam, lecz szybko odchrząknęłam i powtórzyłam tym razem normalnie.- Znaczy, jest coś jeszcze?
-Spokojnie, to nic takiego. Widzisz, wszyscy nie znamy swoich rodziców, jesteśmy z rodzin zastępczych. Z różnych zakątków świata.
-A co z Niallem? Przecież on ma Fionę.
-Nie uważasz, że jest trochę za młoda na babcię? Poza tym myślisz, że dlaczego nie mówi do niej "babciu", tylko po imieniu?
-Sama nie wiem...
-No właśnie. Niall, tak jak i my, został adoptowany. Miał o tyle łatwiej, że od początku wiedział kim jest dzięki niej. Ma potężną moc, tak samo jak... Mam za długi jęzor. Dowiesz się wszystkiego w swoim czasie.
-Czemu wszyscy mnie tym spławiają? W swoim czasie...kiedy on nadejdzie?
-Jesteś strasznie niecierpliwa.- stwierdziła dopijając swoją herbatę.
-Ugh...no wiem. Przepraszam...Wracajmy do środka. Nie wiem jak ty, ale ja marznę.- uśmiechnęłam się do niej przepraszająco, na co ta skinęła głową i objęła mnie w pasie. Zatrzymała się tuż przed wejściem i odwróciła w moją stronę.
-Naprawdę cieszę się, że do nas dołączyłaś. Nie zdajesz sobie sprawy jaka byłam samotna przez te wszystkie lata, mimo, że miałam chłopaków.- dziewczyna przytuliła mnie mocno po czym weszła do środka.
-Dobrze wiem, jak to jest.- westchnęłam i już miałam wchodzić, lecz poczułam jakby czyjąś obecność. To dziwne uczucie, jakby ktoś cię obserwował. Obróciłam się i spojrzałam w stronę lasu. Nie dostrzegłam nic prócz ciemnych zarysów drzew oraz samochodów. Ciągle zastanawiałam się, gdzie zniknął Styles. Nie wrócił do tej pory, a ja zaczynałam się martwić. W końcu wzruszyłam tylko ramionami i narzuciłam na nie koc dołączając do reszty.
-To duży chłopiec, poradzi sobie.- powtarzałąm w myślach.
Harry's P.O.V
Zacząłem od chłopaków. Jeden myślał o imprezie, drugi o Alison, lecz ktoś skupił się na konkretnej osobie. Mianowicie Vivienne. Zastanawiał się, jak przyjęła dzisiejsze informacje i czy da sobie radę. Było jeszcze coś. Fascynacja. Nie chodzi tutaj tylko o jej umiejętności, lecz także o wygląd. Poczułem narastającą złość, z którą uparcie walczyłem. Już od dawna znałem Viv. Bywałem w Los Angeles, obserwowałem jej życie, zachowanie, rozwój umiejętności. Chroniłem ją. Czułem się z nią w pewien sposób zżyty. To ja znałem ją najlepiej.
Przynajmniej tak mi się zdawało. Ta druga osoba, wiedziała równie dużo, co ja. Podświadomie wszedłem do umysłu dziewczyny. Uśmiechnąłem się, gdy poznałem jej myśli, gdyż dotyczyły one mojej osoby. Zastanawiała się gdzie jestem, czyżby się martwiła?
[...]
Wyglądała na lekko przybitą. Być może spowodowane było to dzisiejszymi zdarzeniami. Natłok tylu informacji na raz, na nikogo nie wpływa dobrze.
W pewnym momencie odwróciła się szybko i zaczęła patrzeć w stronę lasu, gdzie akurat stałem, jakby wiedziała, że się tutaj znajduję. Ukryłem się za konarem i poczekałem, aż wejdzie do środka. Właśnie teraz zdałem sobie sprawę, że zachowuje się jak jakiś prześladowca. Odrzuciłem takie myśli od siebie i po odczekaniu chwili wróciłem do chatki mijając zaskoczonych moją obecnością towarzyszy. Spojrzałem tylko przelotnie na Viv i dostrzegłem na jej twarzy wyraz ulgi. Uśmiechnąłem się do niej lekko i zniknąłem za drzwiami swojej sypialni.
To opowiadanie jest serio zajebiste <3 XD Dopiero od dzisiaj to czytam więc nie komentowałam ale serio bardzo fajne opowiadanie ;)
OdpowiedzUsuń