Seven wonders
-Jedno Latte Macchiato i muffinkę czekoladową, poproszę.- przyjęłam kolejne zamówienie od klienta i zabrałam się do roboty. Niall po raz kolejny się spóźniał, a ja ledwo dawałam radę sama. Myliłam się co do tego, że to miejsce nie jest oblegane. I to bardzo. Co chwila wchodzili do środka nowi klienci szukający wolnego kąta, bądź biorący coś na wynos. Był to mój pierwszy dzień w nowej pracy. Szczerze mówiąc, inaczej sobie to wszystko wyobrażałam, ale biorąc pod uwagę zdarzenia z ostatnich dni niczego nie można już być pewnym. Świadomość, że potrafię robić te wszystkie rzeczy nie pozwalała mi się skupić.-Proszę, to będzie 4.20 £.- uśmiechnęłam się do starszego mężczyzny i podałam mu jego zamówienie. Podziękował grzecznie i odszedł od lady. Chwila spokoju. Wszyscy klienci obsłużeni. W tym samym momencie do kawiarni wszedł blondyn.
-Fiona już jest?
-Masz szczęście, powiedziała, że się dziś spóźni. Miała coś do załatwienia na mieście.
-Dzięki bogu, znowu musiałbym wysłuchiwać tych nudnych wykładów.- zaśmiał się i już po chwili stał przy mnie w firmowym fartuchu zawieszonym na biodrach.- Spory ruch dzisiaj.
-Taa, nie przypuszczałam, że będzie tyle ludzi na mojej zmianie.
-Ja także. Myślałem, że wszystkich odstraszysz.
-Skoro tak, to czemu nikt nie przychodzi odkąd ty tutaj jesteś?- uniosłam do góry jedną brew w pytającym geście, po czym uśmiechnęłam się tryumfalnie, gdy nie otrzymałam odpowiedzi.- Więc właśnie, lepiej siedź cicho.
-Oj, dobra. A jak się trzymasz ze świadomością, że...no wiesz.- podrapał się po karku, jak miał w zwyczaju robić, gdy był zdenerwowany.
-Ach, masz na myśli fakt, iż gdy tylko się zezłoszczę mogę niechcący puścić to miejsce z dymem i takie tam?
-Inaczej bym to ujął, ale niech Ci będzie. Więc?- zaśmiał się i popatrzył na mnie czekając na odpowiedź.
-Spokojnie, jestem opanowana. Na razie. Poza tym, nie sądzę, by powtórzyło się to wszystko. Harry nauczył mnie kontroli.
-Jak to w ogóle możliwe? Ja uczyłem się tego wieczność!- uśmiechnęłam się do niego pocieszająco i tylko wzruszyłam ramionami. Sama zadawałam sobie to pytanie. Dość szybko przyjęłam do wiadomości to, że mam jakieś dziwne umiejętności i inne takie. Zbyt proste i zbyt piękne, by było prawdziwe.
[...]
-Myślałem, że już nigdy nie wyjdzie!- wyjęczał Niall siadając na blacie i opierając głowę na dłoni.- Jakieś plany na resztę dnia?- spytał.
-Jak na razie to marzę o czymś do zjedzenia.- zaśmiałam się, a blondyn wraz ze mną.
-W takim razie co powiesz, na przepyszny posiłek w Nando's?
-Jestem za, a nawet przeciw.- uniosłam do góry kącik ust i zdjęłam z siebie fartuch. Już po chwili oboje szliśmy wzdłuż ulicy do restauracji. Cieszę się, że zaprzyjaźniłam się właśnie z nim. Reszta jest trochę dziwna, oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Nie mogę pozbyć się jedynie z moich myśli Harry'ego. Nie potrafię zrozumieć, dlaczego zniknął wtedy na tak długo, nie uprzedzając nikogo wcześniej. Nie znam go za dobrze i może nie mieliśmy najlepszego startu, lecz martwiłam się o niego. Co jak co, ale mam uczucia, a zamartwienie się o kogoś wydaje mi się ludzką rzeczą. O ile można nas nazwać ludźmi.
Nim się obejrzałam, Niall otwierał już przede mną drzwi, przepuszczając przodem.
[...]
-Siedem prób?
-Taa, właśnie to.- po raz kolejny podkradłam blondynowi frytkę, lecz ten zdawał się nie zwracać na to większej uwagi.
-Są to próby, które zostają przeprowadzane w wyjątkowych okolicznościach. Mają one na celu wyłonienie przywódcy, gdy nastanie taka potrzeba.
-Na przykład podczas wojny, czy czegoś takiego?- spytałam unosząc brew.
-Na wypadek jakiegokolwiek większego niebezpieczeństwa, z którym nie poradzilibyśmy sobie od tak.
-Uhm...-zamyśliłam się przez chwilę. Jeszcze gdy byliśmy nad jeziorem podsłuchałam rozmowę Fiony, Harry'ego oraz Liam'a na temat właśnie tych prób. Nie za wiele słyszałam, gdyż moja kryjówka nie należała do najlepszych. Wyłapałam tylko kilka pojedynczych słów, takich jak właśnie siedem prób, Constantin, specjalne działania, wybrańcy i tym podobne. Szczególnie zaciekawiły mnie właśnie te próby, gdyż nawiązali wtedy do mnie oraz Harry'ego. - Myślisz, że teraz mogliby przeprowadzić takie coś?
-Raczej nie. Nie ma takiej potrzeby.
-Ale jeśli...
-Jeśli coś byłoby na rzeczy, już byśmy o tym wiedzieli. Spokojnie Vivienne.
-No tak, pewnie masz rację.- westchnęłam i dokończyłam swoje danie popijając napojem. Nie wiedzieć czemu miałam przeczucie, że oni nadal coś przede mną ukrywają, tylko nie wiem jeszcze co.
[...]
Po chwili bezczynnego leżenia sturlałam się na podłogę i wstałam z zamiarem wyjścia na krótki spacer. Pogoda nadal była ładna, więc trzeba to było jakoś wykorzystać. Zgarnęłam swój odtwarzacz wraz ze słuchawkami i papierosy. Nie mogłam tylko znaleźć nigdzie zapalniczki. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że nie będę jej potrzebowała. Przecież ostatnim razem odpaliłam go bez niej.
Gotowa do wyjścia zamknęłam za sobą drzwi i puściłam jedną z moich ulubionych playlist. Szłam wzdłuż ścieżki prowadzącej do wielkiej muszli koncertowej, która znajdowała się na terenie szkoły. Gdy w końcu do niej dotarłam, zauważyłam, że mieści się ona w małym lasku. Wdrapałam się na scenę i zaczęłam udawać, że występuję przed publicznością.
-Well, well, well. Szanowne Panie, Panowie mili, w tej niecodziennej chwili proszę, odłóżcie swoje domowe paralizatory, pokojowe pieski, piloty telewizyjne. Nie będą one wam potrzebne. Już za moment ta, której być może jutro świat może wydać się za ciasny, zbyt oczywisty i za banalny. Ta, która wywołuje niebanalne, słodkie dreszcze. Ta, przed którą tygrys syberyjski raczy zejść ze drogi. Jedyna, niepowtarzalna, bezczelna, i cyniczna Vivienne Drenay!- wypowiedziałam jak jeden z prezenterów telewizyjnych zapowiadający występ po czym ukłoniłam się machając do swojej publiczności.
-Oh, jesteście wspaniali, naprawdę. Pozwólcie, że zaśpiewam dla was kawałek Afraid.- odchrząknęłam znacząco, zaczynając swój występ.
Keep on dreaming, don't stop breathing, fight those demons
And sell your soul, not your whole self
If they see it when you're sleeping, make them leaving
And I can't even see if it's out there, anymore
You're too mean, I don't like you
Fuck you, anyway
You make me want to scream at the top of my lungs
It hurts but, I won't fight you
You suck, anyway
You make me want to die, right when I
When I wake up, I'm afraid
Somebody else might take my place
When I wake up, I'm afraid
Somebody else might end up being me ...
-Proszę o gromkie brawa dla naszej cudownej wokalistki!- usłyszałam czyjś głęboki głos, dochodzący z trybun. Spojrzałam w tamtą stronę i dopiero teraz dostrzegłam chłopaka siedzącego na ławce. Był to nie kto inny, jak Harry. Uśmiech na jego twarzy był szeroki.
Wstał i powoli zaczął iść w stronę głównej sceny. Nie miałam zielonego pojęcia, że on tutaj jest. Byłam święcie przekonana, że jestem sama, dlatego pozwoliłam sobie na tego typu wygłupy.
-Miałaś niezłe wejście, Vivi. Sam lepiej bym siebie nie zapowiedział.- oznajmił wdrapując się na górę do mnie. Poczułam jak moje policzki oblewają się rumieńcem.
-Jak długo tu byłeś?
-Wystarczająco, by stwierdzić, że masz niesamowity głos. I świetny gust muzyczny.
-Em...dzięki. - uśmiechnęłam się lekko i zaczęłam powoli wycofywać.
-Hej, a ty dokąd?
-Wyszłam tylko na krótki spacer, a zrobiło się już późno więc...
-Oj nie bądź taka. Przejdźmy się razem, co ty na to?- uśmiechnął się do mnie. Tym razem był to łagodny uśmiech, który kompletnie do niego nie pasował. Wyciągnął w moją stronę dłoń, którą złapałam dopiero po chwili, gdyż po prostu osłupiałam. Harry pomógł mi zeskoczyć ze sceny i udaliśmy się dalej w stronę lasu.
Rozmawialiśmy głównie o muzyce. Dowiedziałam się jakie są jego ulubione zespoły, kogo szczerze nienawidzi, co go denerwuje i kto go inspiruje. Nie myślałam, że będę mogła spędzić z nim tak miło czas.
- A oglądałaś ich film - The pick of destiny?
-No pewnie! Jak można tego nie znać, będąc ich fanem, huh?
-Nie wiem, upewniałem się. Wiesz, istnieją przecież pseudo fani.
-No w sumie masz rację. Ich teksty zawsze mnie rozwalają.- zaśmiałam się kopiąc szyszkę, która poturlała się do przodu.
-Taaaak, ale i tak są zjawiskowi.- spojrzał na mnie rozweselony. Dochodziliśmy już do naszego domku. Światła w salonie były zapalone, co oznaczało, że chłopcy już wrócili.
-Dobrze się dzisiaj bawiłem.- stwierdził zatrzymując się przed tarasem.
-Masz na myśli mój improwizowany występ, czy spacer?
-Myślę, że oba.- zaśmiał się na co ja wywróciłam oczami.- Ale tak na poważnie, dzięki.
-Za co?- zdziwiłam się.
-Za poświęcenie mi chwili. Wiesz, nie myślałem, że jesteś taka...
-Taka inna...- bardziej stwierdziłam niż spytałam, na co ten skinął twierdząco głową. Westchnęłam cicho i uniosłam głowę do góry patrząc w jego oczy.-Nie wiesz o mnie jeszcze wielu rzeczy, Styles.
-Zdziwiłabyś się.- nie wypowiedział tego. Usłyszałam to, lecz nie w swojej głowie, jak to bywało wcześniej. Tym razem, to ja wtargnęłam do jego myśli. Moje oczy rozszerzyły się, gdy zajrzałam głębiej.
-No, w każdym razie. Chyba powinniśmy wejść już do środka. Zimno się zrobiło.- stwierdziłam i uśmiechając się do niego przesadnie weszłam szybko do domku kierując się prosto do swojego pokoju. Rzuciłam tylko szybkie "cześć" do Zayna, który siedział rozwalony na kanapie i oglądał telewizję. Zamknęłam za sobą drzwi i podeszłam powoli do łóżka siadając na nim. Nadal nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam.
Harry myślał o tym, by mnie pocałować...
Rozdział trochę później, niż zamierzałam, ale jest. Ech, trzeba było wrócić do szkoły, niestety ;c
Buźka. xox
ZAJEBISTY PISZ DALEJ PLEASY !!!!
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę doczekać się następnego. Czekam! ;)
OdpowiedzUsuńsuper mega rozdział ciekawa jestem co będzie dalej może poxałunek?;)
OdpowiedzUsuń