sobota, 5 kwietnia 2014

Rozdział 11

Shelter

 Wyobraź sobie, że siedzisz samotnie w ciemnym pomieszczeniu. Jedynie cisza Ci towarzyszy. Nie słyszysz nawet przyspieszonego bicia swojego serca, czy też niespokojnego oddechu. Strach ogarnia Cię po całości i nie jesteś w stanie nic zrobić. Czekasz, aż w końcu ktoś Cię znajdzie i stąd zabierze. Nadzieja. Tylko ona Ci pozostała w tym momencie. Nic więcej. W końcu słyszysz niewyraźne odgłosy ciężkich butów, stąpających po posadce. Wiesz, że są blisko i że w każdej chwili mogą Cię dopaść. Na razie jesteś w kryjówce, lecz nie będzie to trwało wiecznie. Domyślą się, gdzie możesz być, a wtedy będzie już za późno na ucieczkę.

 Siedzę sama w ciemności i walczę ze strachem. Obawiam się jednak, że przegrywam.

Kilka godzin wcześniej


  Otwieram powoli powieki i od razu tego żałuję. Nie zasłoniłam poprzedniego wieczoru okien, przez co ostre, poranne światło wdziera się do środka rażąc moje oczy. Z góry zakładam, że będzie to fatalny dzień. Już odczuwam skutki wczorajszej imprezy "niespodzianki". Nie za często miewam kaca, o ile w ogóle go miewam, ale ten zdaje się być wyjątkowo okropny. Rozglądam się po rozświetlonym pokoju i próbuję odszukać czegoś zdatnego do picia. W końcu trafiam wzrokiem na w połowie pełną butelkę ze Sprite'm i od razu się na nią rzucam.
-Jak to mówią, ty jesteś Sprite, a ja  pragnienie.- wypijam do dna i od razu zdaję sobie sprawę, że to ciągle za mało. Wzdycham cicho i schodzę na dół do kuchni, gdzie zastaję Louisa leżącego na blacie.
-Dzień dobry kolego.
-Shhh.- ucisza mnie mrucząc niezrozumiale.
-Wody?- pytam podchodząc do lodówki i wyciągając dzbanek.
-Yhym.- podnosi nieznacznie głowę i wyciąga w moją stronę rękę. Podaje mu napełnioną już szklankę i uśmiecham się pod nosem. Sama zapewne nie wyglądam lepiej, ale i tak mnie to śmieszy. -Jeszcze tabsy, błagam.- wychrypiał cicho brunet, a ja zaczęłam poszukiwania.
-Ale gdzie one są Lou?
-Pierwsza po lewej.- zaglądam tam i od razu je znajduję. Biorę dwie, a resztę rzucam chłopakowi. Ten znowu coś mruczy, lecz nie rozumiem z tego za wiele. Wychodzę z kuchni i wdrapuję z powrotem na górę.
-Witaj księżniczko.-słyszę za sobą.
-Grabisz sobie Style's.
-Ukarzesz mnie tak jak wczoraj?- gdy to usłyszałam, odwróciłam się w jego stronę ze zmarszczonymi brwiami.
-Co masz na myśli?
-Och...Nie, nic. Po prostu nie chciałaś dać mi trochę swojego masła orzechowego.- odpowiedział szybko i uśmiechnął nieznacznie, po czym zbiegł na dół. Jego chyba nie męczył kac. Szczęściarz. Wzruszyłam tylko ramionami i weszłam do pokoju.
 Zaraz wyciągnęłam paczkę Marlboro i wyszłam na balkon. Usiadłam na chłodnych płytkach i odpaliłam pierwszego papierosa. Nie czułam jednak tej ulgi, którą zazwyczaj mi dawały. Zaciągnęłam się ponownie i wypuściłam powoli dym ze swoich ust. I kolejny, jeszcze jeden. Znów czuję to przyjemne drapanie w gardle.

[...]

-Cholera Niall jak się nie pospieszysz to z tobą nie idę!- krzyknęłam z dołu czekając na blondyna. Dziś mięliśmy mieć wolne w kawiarni, lecz blondyn koniecznie musiał coś tam załatwić. Zapewne zapomniał znów o jakiejś dostawie, czy czymś takim i teraz musi cierpieć.
 Głowa nadal bolała mnie niemiłosiernie, lecz było troszkę lepiej w porównaniu z rankiem.
 Gdy zeszłam wcześniej na śniadanie zastałam w kuchni resztę. Wyglądało na to, jakby tylko czwórka z nas ucierpiała. Mianowicie Liam, Niall, Louis i ja. Natomiast pozostali się nad nami znęcali.
-Idę, spokojnie.- zawołał i po chwili był już na dole. Uśmiechnięty od ucha do ucha pociągnął mnie w stronę drzwi.
-No tak, teraz to ci spieszno.
-Nie marudź tylko chodź.-przewróciłam oczami i wyszłam razem z nim na dwór. Na podjeździe stał jego samochód, więc szybko do niego wsiedliśmy i udaliśmy się w wyznaczone miejsce.

[...]

-Chyba jesteś niepoważny!- krzyknęłam.
-Czemu?
-Zaciągnąłeś mnie tutaj tylko po to, by zabrać swoją koszulkę? Serio?
-Lubię ją.-powiedział cicho Niall, na co ja westchnęłam ciężko.
-Dobra, masz ją to możemy już się zwijać. Podjedziemy jeszcze do galerii?
-Pewnie, potrzebujesz czegoś konkretnego?- powiedział kierując się w stronę drzwi. Wyszliśmy na zewnątrz, a on zaczął je zamykać.
-Taa, chciałabym kupić jakąś sukienkę, bo nie chcę ciągle wszystkiego pożyczać od Alison.
-Ok, ale na mnie nie licz, jeśli chodzi o łażenie po sklepach. Podrzucę cię i się zmywam.- oznajmił uśmiechając się szeroko.
-Spoko, to i tak dużo jak na ciebie.- zaśmiałam się i wsiadłam do samochodu. Po chwili byliśmy już w drodze.

[...]

 Zadowolona wyszłam z centrum i skierowałam się na jeden z pobliskich przystanków. Było już grubo po 20, więc zaczęło się ściemniać. Na szczęście nie musiałam czekać na autobus i po chwili byłam już w drodze do domu. Podróż także nie trwała długo.
  Skierowałam się w stronę szóstki z uśmiechem na twarzy. Wszystkie światła były pogaszone.
 -Pewnie wyszli znów na jakąś imprezę.- pomyślałam. Stanęłam przed drzwiami i zaczęłam szukać kluczy, gdy ujrzałam, że drzwi są lekko uchylone. Co za kretyni. Pchnęłam je i weszłam do środka, po czym zamknęłam je dokładnie. Zsunęłam swoje trampki i rzuciłam zakupy w kąt.
- Strasznie zgłodniałam.- powiedziałam sama do siebie i skierowałam się w stronę kuchni gwiżdżąc cicho. Zapaliłam światło i to co ujrzałam, przeraziło mnie nie na żarty. Wszystko wokół było porozrzucane, rzeczy powywalane z szafek, rozsypane płatki na podłodze. Stłumiłam krzyk zakrywając szybko usta. W tym samym momencie usłyszałam czyjeś kroki. Może dziwnie to zabrzmi, lecz nie rozpoznawałam ich.
  Musiałam jak najszybciej się ukryć. Ktokolwiek tu był szukał czegoś, lub kogoś. Pierwsze co przyszło mi na myśl to moja sypialnia, lecz szybko z tego zrezygnowałam. Przypomniał mi się Constantin. Jeśli naprawdę o mnie mu chodziło, wiedziałby, gdzie szukać mnie w pierwszej kolejności. To była prosta i oczywista kryjówka. Pobiegłam więc pędem do pokoju Alison, który znajdował się na górze. Bez zastanowienia wbiegłam do jej szafy, która wbudowana była w ścianę i zasunęłam jak najciszej drzwiczki.
 Ciemność to jedyne co widziałam, cisza, jedyne co słyszałam. Byłam zbyt przerażona i zdenerwowana, by myśleć racjonalnie.Jedynie instynkt samozachowawczy mówił mi, bym siedziała cicho i nie wychylała się. Nagle do mojej głowy zaczęły napływać nieprzyjemne myśli. Co jeśli ten ktoś, albo nawet i cała grupa, skrzywdziła chłopaków, Alison? Co jeśli nie wyszli nigdzie razem tylko padli ich ofiarą? Do moich uszu dobiegły jakieś odgłosy. Kroki. Był coraz bliżej. Co najważniejsze, była to tylko jedna osoba. Odruchowo wstrzymałam oddech i czekałam.
 Czekałam, aż zajrzy do tej cholernej szafy i mnie znajdzie, a gdy już to zrobi...Nie wiem co mam myśleć. Był w pokoju, to pewne. Poruszał się powoli, jakby rozważał, czy tutaj jestem, czy też nie. W końcu drzwi rozsunęły się szybko, a ja ujrzałam jego twarz. Wszystko stanęło w miejscu.
-Niall?- wyszeptałam, myśląc, że jestem ocalona.



Hej! Stwierdziłam, że skoro mam jakiś tam pomysł na tego bloga, to będę nadal go pisać. Jednak to nie znaczy, że nie będę was namawiała do komentowania. Wręcz przeciwnie. Dajcie mi tą motywację! xx
CZYTASZ=KOMENTUJESZ

6 komentarzy:

  1. Hey! Zostałas nominowana do Liebster Award! Szczegóły znajdziesz tutaj ----> storyofmylifewithonedirection-fantazy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej! Super rozdział!
    Wpadnij do mnie: http://ucieczka-annem.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jest super exstra hiper mega!!!!! Czekam na następny ;*****

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielibiam <3
    +
    +
    +
    zapraszam do siebie:http://revenge-harry-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń