wtorek, 18 marca 2014

Rozdział 3

You get what you need


Deszcz bębnił w szyby autobusu, a  ja siedziałam ze słuchawkami na uszach i wpatrywałam się w widok za oknem. Przymknęłam na chwilę oczy i odpłynęłam wraz z dźwiękami melodii. Wyobraźnia człowieka, który kocha muzykę, książki i inne tego typu rzeczy jest naprawdę wielka. Wsłuchując się w tekst stajemy się częścią piosenki, częścią tej historii. Tak stało się właśnie ze mną.

You can't always get what you want
But if you try sometimes you just might find
You just might find
You get what you need

 Nie wiedzieć czemu czułam, jakby ten tekst skierowany był właśnie  do mnie. "Nie zawsze możesz dostać to, czego chcesz, ale gdy próbujesz czasem może dostaniesz to, czego potrzebujesz." Tylko skąd mam wiedzieć, czego chcę, a czego potrzebuję?
 Wszystkie moje nieprzyjemne wspomnienia z poprzedniego liceum powróciły. To jak byłam upokarzana na oczach innych, wyśmiewana. Nie potrafiłam zrozumieć tylko dlaczego oni to robili.
 Zacisnęłam mocno szczękę oraz pięści próbując tym samym opanować swój gniew. Po chwili odetchnęłam głęboko uspokajając się całkowicie. Jednak chcąc przełączyć piosenkę zauważyłam, że ekran mojego Mp4 jest cały popękany. Pajęczynka zaczynajała się dokłądnie na samym środku i rozchodziła na boki.
-No po prostu zajebiście...-mruknęłam cicho pod nosem. Zbliżałam się do końcowego przystanku, więc wstałam z siedzenia i podeszłam do drzwi.

[...]

-Wróciła!- usłyszałam damski głos dochodzący z jednego z pomieszczeń. Wyjęłam klucz z zamka i jak najciszej starałam się zamknąć drzwi. Po chwili przede mną pojawiła się niska blondynka. Jej uśmiech był tak szeroki i szczery, że człowiek od razu zapominał o swoich zmartwieniach.
-Cześć nowa! Boże, nareszcie jakaś dziewczyna! Nawet nie wiesz jacy oni potrafią być wkurzający, naprawdę. Ale do rzeczy, jestem Alison.- dziewczyna zamiast podać mi swoją dłoń, uścisnęła mnie mocno na powitanie.
-Kochanie, powinnaś dać jej chociaż wejść porządnie do domu. Inaczej ucieknie szybciej niż myślisz.- wysoki brunet wszedł na korytarz, a za nim dwóch innych chłopaków. Alison puściła mnie i została od razu pociągnięta w ramiona swojego kochanka.
-To jest Liam, mój chłopak.- powiedziała patrząc na niego z uśmiechem. Następnie skierowała wzrok na pozostałych.- A to Zayn i Louis.-oboje pomachali do mnie z uśmiechem wymalowanym na ich twarzach.
-Cześć.- wydusiłam w końcu z siebie.- Jestem Vivienne, ale mówcie mi Viv, proszę.- próbowałam odwzajemnić ich gest, lecz to co mi wyszło, przypominało bardziej grymas, niż uśmiech. Czułam na sobie wzrok mulata, jakby próbował prześwietlić mnie na wylot.
-To ja może już pójdę...- powiedziałam poprawiając torbę na swoim ramieniu.
-Nie! Zostań, proszę. Oszaleję, jeśli nie pogadam z jakąś dziewczyną. Oni tylko o... sama wiesz jacy są chłopcy.
-Dzięki.- usłyszałam na raz trzy głosy.
-Oj, nie bierzcie tego do siebie. Więc jak będzie? Prooooszę?
-Ja...znaczy się miałam...- wtedy poczułam, coś dziwnego, jakbym to nie ja kierowała swoim umysłem.-W sumie, czemu nie.
-TAK! Sorki chłopcy, wyrywamy się dzisiaj bez was. -  dziewczyna wzięła mnie za rękę i pociągnęła w stronę jednego z pokoi na piętrze.- A i Zayn, nie pal w domu, błagam.
-Co tylko rozkażesz królowo.- chłopak skłonił się nisko po czym wszyscy wybuchnęli śmiechem. Spojrzałam na niego zdając sobie wcześniej sprawę, że on patrzy non stop na mnie. Zmarszczyłam brwi i zniknęłam razem z Alison za drzwiami jej pokoju.
-Słuchaj...Chyba mamy mały problem. Nie byłam przygotowana na jakiekolwiek wyjścia...Znaczy się, jeśli rozumiesz co mam na myśli.
-Och, no tak. Ale to żaden problem. Nosisz 36,  prawda?
-No tak jakby.
-Wiedziałam, więc...- dziewczyna podeszła do szafy i wyciągnęła zwiewną czarną sukienkę - spokojnie zmieścisz się w to.
-Jeju, jest śliczna...Ale czy czasem trochę nie za kusa?.- Alison  zaśmiała się tyllko i podała mi ją wpychając równocześnie do łazienki.

[...]

-Naprawdę nie wiem dlaczego zgodziłam się przyjść tutaj z tobą. Tak włąściwie to ja  cię wcale nie znam!- przez całą drogę do klubu marudziłam Alison na temat tego wyjścia do klubu. Po części żałowałam, że zdecydowałam się na to. Jeśli oczywiście to byłam naprawdę ja. Nie jestem raczej typem imprezowiczki. Zamiast tego wybieram koc, herbatkę i dobrą książkę.
-Oj, nie marudź. Zobaczysz, będzie fajnie. Jesteśmy tutaj po to, by się właśnie lepiej poznać i dobrze bawić.- dziewczyna stanęła tuż przed wejściem i obróciła się w moją stronę. Dotknęła lekko mojego ramienia i popatrzyła w oczy.- Obiecaj mi, że spędzimy ten czas razem tańcząc, wygłupiając się i takie tam, zrozumiano?- skinęłam lekko głową, na co ta odpowiedziała uśmiechem. Pociągnęła mnie do drzwi i przepychając się przez tłum weszłyśmy do środka.
Duża sala, pełno ludzi, głośna muzyka, mało powietrza. To coś, za czym nigdy nie przepadałam, lecz tym razem wmówiłam sobie, że będzie fajnie. A raczej Alison to zrobiła.
 Podeszłyśmy obie do baru , by zamówić drinki. Nie rozpoznawałam wśród ludzi nikogo. W końcu jestem tutaj dopiero od kilkunastu godzin. Dostałam do ręki mojito i od razu upiłam łyka. Nim się zorientowałąm, moja towarzyska zostawiła mnie na pastwę losu, samą w przepełnionym klubie.
- Lepiej już być nie mogło...-wymruczałam.
-Można?- usłyszałam męski głos próbujący przekrzyczeć muzykę. Skinęłam głową nie patrząc nawet na niego.- Pierwszy dzień w Londynie, a już szlajasz się po klubach z Alison? Podoba mi się to.- dopiero po tych słowach zdecydowałam się spojrzeć na nowego kompana. Ciemne loki rozświetlone były neonowym światłem, które odbijało się również od jego oczu, robiąc wrażenie świecących.
-Jak widać korzystam z życia póki mogę. Żyje się tylko raz.- uśmiechnęłam się lekko w jego stronę.
-Święte słowa.- parsknął cicho po czym wstał i wyciągnął do mnie rękę.- Zatańczmy.
-Dzięki, ale pas. Ja nie tańczę.
-To nie była prośba.- spojrzałam w jego oczy. Zdawały się być całkowicie czarne. Dopiłam napój i spojrzałam na niego. Jak na moje, czułam się zbyt swobodnie.
-Rozkazów tym bardziej nie przyjmuję. Baw się dobrze...- podeszłam do niego i wyszeptałam cicho.-...Styles.

[...]

 Przepychałam się między spoconymi ciałami w poszukiwaniu Alison, lecz nigdzie nie mogłam jej znaleźć. Co chwilę strzepywałam ze swojego ciała dłonie napalonych mężczyzn, myślących prawdopodobnie tylko o jednym.
-Co ten alkohol robi z ludźmi.- pomyślałam. W końcu dostrzegłam białą sukienkę należącą najprawdopodobniej właśnie do niej. Szybko dotarłam do celu i chwyciłam dziewczynę za ramię odwracając w swoją stronę. Gdy w końcu ujrzałam jej twarz, odskoczyłam lekko. Jej oczy z jasnoniebieskiego stały się prawie że białe. Mrugnęłam kilka razy i przetarłam oczy. Najwidoczniej alkohol zdążył i mi pomieszać w głowie.
-Myślę, że powinniśmy już iść, Alison.- powiedziałam głośno, by ta zdołała mnie usłyszeć.
-Ale przecież jesteśmy tutaj dopiero niecałą godzinę! No weeeź...
-Źle się czuję. Jeśli chcesz to zostań, wrócę autobusem sama.- dziewczyna westchnęła cicho i pokręciła przecząco głową.
-Stanowcze nie. Przyjechałyśmy tutaj razem, to też razem wrócimy.- po tych słowach wstała i wzięła mnie pod rękę ciągnąc ku wyjściu.
 Czułam na sobie czyjeś przeszywające spojrzenie, więc odwróciłam się prędko i omiotłam wzrokiem całą salę. Moje oczy spoczęły na smukłej sylwetce Harry'ego.
-Do zobaczenia w domu, Vivi.-usłyszałam w swojej głowie i tym razem byłam pewna, że jestem pijana.


*You can't always get what you want - The Rolling Stones

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz