I woke up like this...flawless
Obudziłam się wczesnym rankiem w swoim łóżku. Mój szybki oddech przypomniał mi o dziwacznym śnie, przez który zaczynam wierzyć, że ze mną jest coś nie tak.
Przetarłam dłońmi twarz po czym wstałam. Zgarnęłam coś do okrycia oraz paczkę papierosów wraz z zapalniczką. Cicho wyszłam z pokoju. Wszyscy jeszcze spali, gdyż dopiero dochodziła piąta rano. Nałożyłam na siebie granatową bluzę i wyszłam przed domek na taras. Słońce powoli zaczynało wschodzić. Wspaniały widok, gdy błękit walczy z ciemnością nocnego nieba. Odpaliłam pierwszego Marlboro i szybko się zaciągnęłam. Przez chwilę przetrzymałam gryzący dym w swoich płucach, po czym wypuściłam go powoli.
-Nie mogłaś spać?- koło mnie usiadł Zayn zapalając swojego papierosa. Nie patrzył na mnie, lecz przed siebie. Skinęłam twierdząco głową.- Tak to już bywa, gdy przeprowadza się do nowego miejsca. W końcu Ci przejdzie, zobaczysz.
-Może przejdzie, może nie. A może po prostu jestem jakimś dziwakiem?- zaśmiałam się cicho.
-Dlaczego tak sądzisz?- tym razem odwrócił swoją twarz w moją stronę i mogłam podziwiać jego roześmiane oblicze.
-Miałam dziwny sen. Znaczy się, niby nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że się powtarza.
-Jak często?
-Jakiś rok temu wszystko się zaczęło. Jak mieszkałam w Los Angeles. Potem przestało. Dzisiaj znów, lecz było trochę inaczej.
-Chyba nie załapałem, w jaki sposób?- westchnęłam cicho i strzepnęłam popiół na chodnik przed nami.
-Tym razem widziałam dokładnie twarze.
-Teraz rozumiem.- spojrzałam na niego. Znów był wpatrzony w niebo. Zdawał się nad czymś rozmyślać.
-Wszystko w porządku?
-Tak...tak. W najlepszym.- odwrócił się przodem do mnie.- Wiesz, czytałem gdzieś, że sny mogą być prorocze. Pomyśl o tym, może powinnaś brać to za swego rodzaju przepowiednię?- uśmiechnął się i wstał przydeptując niedopałek.
-Przecież nawet nie powiedziałam Ci o czym był ten sen więc...
-Wiem więcej, niż Ci się wydaje, Viv. Idź i spróbuj jeszcze zasnąć.- powiedział na odchodne. Chciałam coś odpowiedzieć, lecz niestety drzwi się zamknęły. Odpaliłam kolejnego papierosa i delektowałam się nim jeszcze przez jakiś czas. Rozmyślałam nad tym co powiedział Zayn. Może te sny naprawdę mają jakieś przesłanie. W mojej głowie od razu zagościły zdarzenia z liceum w LA.
-Vivienne! Spóźnisz się po raz kolejny, jeśli natychmiast nie wstaniesz z tego łóżka!
-Idę, już idę. Spokojnie.- wyczołgałam się z łóżka i poszłam do łazienki po drodze zgarniając jakieś ciuchy. Szybko umyłam zęby, twarz oraz nałożyłam lekki makijaż. Wcisnęłam na siebie krótkie, białe spodenki i luźną, łososiową mgiełkę. Zbiegłam po schodach do kuchni i zgarnęłam jabłko ze stołu.
-Będę dzisiaj później, mam zmianę w sklepie.
-Dobrze, tylko błagam cię, zjedz coś na mieście, bo zaczynasz wyglądać jak trup.
-Ok, luzik. Pa!- wybiegłam z domu zakładając po drodze swoje Vansy. Spojrzałam na godzinę w komórce włączając swoją playlistę.-SHIT,AUTOBUS!- rzuciłam się pędem przed siebie mijając po drodze ludzi. Skupiałam całą swoją uwagę na tym, by na kogoś nie wpaść, co z moimi zdolnościami było nie lada wyczynem. Dobiegłam na przystanek w momencie, gdy kierowca z niego wyjechał zamykając mi drzwi przed nosem. Zdenerwowana zacisnęłam pięści i zamknęłam oczy próbując się uspokoić. Nagle usłyszałam jak ktoś hamuje z piskiem opon przez co otworzyłam prędko oczy patrząc w tamtym kierunku. Bus stanął na środku drogi, a wszystkie jego szyby był potłuczone. Podbiegłam od razu bliżej, sprawdzając, czy wszystko z nimi w porządku. Kierowca był w lekkim szoku, tak samo jak pozostali. Nic więcej.
-W takim razie powróćmy do zadania ósmego ze 149. Vivienne, zapisz proszę przykład na tablicy i rozwiąż go.- przewróciłam oczami i niepewnie wstałam z ławki kierując się na przód. Pierwszy strzał trafił prosto w twarz. Zignorowałam to i otarłam ją docierając do celu. Wzięłam marker do ręki i zaczęłam pisać równanie. Kolejny strzał, włosy. Zacisnęłam palce na markerze i pisałam dalej. Tym razem combo. Odwróciłam się zirytowana i padł kolejny. Słyszę ciche śmiechy dochodzące z tłumu. W myślach mam tylko jedno. Po chwili patrzę, jak Jackson pada na podłogę dławiąc się papierem. Wielkie zamieszanie w klasie spowodowało moją szybką ucieczkę z tego miejsca.
-Drenay, gdzie się tak spieszysz? Chodź skarbie, chcemy tylko pogadać! - usłyszałam nawoływania dziewczyn z drużyny. Nie było ucieczki, tylko tamtędy mogłam przejść, by dostać się do sklepu. Nabrałam powietrza w płuca i ruszyłam pewnym krokiem przed siebie.- Mówiłam do ciebie, ofiaro! Chcemy. Tylko. Pogadać.- poczułam jak Nisha pcha mnie na ścianę. Mam przechlapane.
-Czego chcesz?- wysyczałam patrząc jej prosto w oczy.
-Jak mówiłam, porozmawiać. Gadaj co zrobiłaś Jacksonowi?
-Nic nie zrobiłam! Widocznie twój gorylek ...- zaczęłam, lecz nie dane mi było skończyć.
-Nie pozwalaj sobie szmato. Za kogo Ty się uważasz?
-Na pewno za kogoś lepszego od ciebie.- pomyślałam.
-Coś ty powiedziała?
-Nic? Masz jakieś urojenia Nisha. Może da się jeszcze uratować resztki twojego rozumu.- po tych słowach poczułam piekący ból na swoim policzku. Tego było już za wiele.
-Teraz , Nisha, ładnie mnie przeprosisz.-złapałam ją za nadgarstek i powiedziałam stanowczo, patrząc jej w oczy. Gdyby wzrok mógł zabijać, dziewczyna leżałaby już martwa.
-Prze...przepraszam! Błagam puść!- zaczęłą kwiczeć próbując wyrwać się z mojego uścisku, co tylko pogarszało sprawę.
-O nie, nie. Nie tak szybko, teraz sama siebie spoliczkujesz . Tak, jak zrobiłaś to mnie. I będziesz to robiła dopóty, dopóki nie zostanie czerwony ślad na twojej parszywej twarzyczce.- wysyczałam po czym odeszłam uśmiechając się pod nosem. Wystarczy groźne spojrzenie i poważny ton ,by zmiękł im kolana. Odwróciłam się za siebie, aby zobaczyć ich reakcje i ujrzałam tylko, jak dziewczyny próbują powstrzymać płaczącą już Nishę przed kolejnymi uderzeniami. Moje źrenice rozszerzyły się momentalnie.
-To chyba jakieś żarty...- serce zaczęło bić szybciej i zaczęłam biec. Chciałam uciec przed tym wszystkim. Sny to dużo, ale to już zdecydowanie za wiele.
-Jesteś już gotowa? Wyjeżdżamy za 10 minut.
-Zaraz zejdę, daj mi chwilkę.-związałam włosy w luźnego koka i założyłam marynarkę. Zbiegłam ze schodów na dół i uśmiechnęłam się do pozostałych. Podzieliliśmy się na dwie grupy i weszliśmy do samochodów. Jechałam z Niallem, Alison i Liamem. Z nimi najlepiej się dogadywałam.
Droga dłużyła się niesamowicie. Na szczęście wzięłam swoje słuchawki, więc towarzyszyła mi chociaż dobra muzyka. Nie wiedzieć kiedy zamknęłam oczy i odpłynęłam na krótką chwilę do krainy Morfeusza.
-Vivi, obudź się. Jesteśmy na miejscu.- przetarłam oczy i wyjrzałam zaciekawiona przez okno. Przed nami szerzył się las, a z boku stała drewniana chatka. -Fiona czeka na nas już w środku, chodź.
-Jasne, już wychodzę.- uśmiechnęłam się ciepło do chłopaka i otworzyłam drzwi ze swojej strony. Ciepłe powietrze buchnęło mi w twarz, sprawiając, że momentalnie zrobiło mi się duszno. Podążyłam za Niallem w stronę domku i nim weszłam do środka spojrzałam na niego jeszcze raz.
-Dzisiaj się dowiem.- powiedziałam sama do siebie i przekroczyłam próg.
-Czyli miałeś rację.- spojrzałam na Zayna- Tylko skąd wiedziałeś? To takie... To wszystko wydaje się takie niemożliwe.
-Niemożliwe staje się możliwe, kochana.- usłyszałam zachrypnięty głos Harry'ego. Wstał ze swojego miejsca i stanął tuż przede mną.- Obserwujemy cię już od jakiegoś czasu. Te sny to sprawka Zayna, stąd wie co nie co. Każdy potrafi...Potrafi coś innego.
-W jakim sensie?- przymrużyłam lekko oczy nie wiedząc do końca o co mu chodzi. Mój mózg zdawał się pracować wolniej w tym momencie. Ciekawe czy to sprawka natłoku informacji, czy też może słońce mi zaszkodziło.
-W takim, że każdy ma inną moc. Dajmy na to Alison. Świetnie manipuluje ludzkim umysłem. Zayn także, tylko w trochę inny sposób.
-A reszta?
-Czytanie w myślach, tak zwana telepatia. To moje moce, oraz Fiony. Niall ma wizje oraz panuje nad ogniem, Louis i Liam potrafią natomiast się teleportować oraz zadawać komuś ból, nie zbliżając się do niego.
-Czy to wszystko?- mój oddech był powolny, tak samo jak bicie serca. Wszystko jakby wokół mnie nagle zwolniło.
-Wszyscy mamy zdolność telekinezy.- dodał Louis.
-Boże...to jakiś obłęd. To nie jest prawdziwe. To kolejny sen, prawda? Zayn, błagam. Powiedz, że to kolejny sen...- opadłam na kanapę i oparłam głowę na rękach pochylając się do przodu. Czułam się, jakbym miała zaraz dostać ataku paniki.
-Skarbie...-Fiona podeszła do mnie i usiadła obok łapiąc za rękę- Nie bój się. Wszystkiego się nauczysz. Twoi rodzice wysłali cię tutaj właśnie po to.
-Oni o tym wiedzieli?- podniosłam szybko głowę spoglądając na nią z przerażeniem. Mój głos zdawał się być wyższy niż zazwyczaj.
-Dobrze, że użyłaś czasu przeszłego.- Harry prychnął cicho.
-Co to ma znaczyć? Co im zrobiliście?
-Spokojnie, zmanipulowałam ich po prostu, by o wszystkim zapomnieli. Nic wielkiego, naprawdę.- odetchnęłam z ulgą i oparłam się o oparcie kanapy. Teraz wszystko zaczynało mieć sens. Zdarzenia z tamtych dni, te dziwne sytuacje, sny. Wszystko układa się w całość.
Tysiące pytań tworzyło się teraz w mojej głowie, lecz nie mogłam ich zadać od razu. I tak nie otrzymałabym odpowiedzi. Wszystko po kolei, powoli. W swoim czasie...
-W takim razie- wzięłam głęboki wdech i spojrzałam na nich- od czego mam zacząć? -Fiona wstała i spojrzała na mnie z zadowoleniem.
-Od tego, co wszyscy. Masz w sobie moc, Vivi. Pamiętasz pęknięte szyby w autobusie? Byłaś wtedy zła, zirytowana. To emocje na razie kontrolowały twoimi darami. My nauczymy cię, jak je opanować i używać.
-Zgadzam się, ale...Nie wiecie wszystkiego.-wszyscy spojrzeli na mnie zdziwieni.-Czegoś nauczyłam się już sama. Przepraszam cię, Harry.
-Za c...- w tym momencie chłopak upadł na podłogę obejmując swój brzuch i powstrzymując się od krzyku. Czułam, jak ból przepełnia go w całości i po chwili znika.- Dzięki za uprzedzenie...-wysapał cicho kuląc się nadal na ziemi. Fiona spojrzała na mnie i wzruszyła ramionami.
-Nieźle, ale to dopiero początek.
Przetarłam dłońmi twarz po czym wstałam. Zgarnęłam coś do okrycia oraz paczkę papierosów wraz z zapalniczką. Cicho wyszłam z pokoju. Wszyscy jeszcze spali, gdyż dopiero dochodziła piąta rano. Nałożyłam na siebie granatową bluzę i wyszłam przed domek na taras. Słońce powoli zaczynało wschodzić. Wspaniały widok, gdy błękit walczy z ciemnością nocnego nieba. Odpaliłam pierwszego Marlboro i szybko się zaciągnęłam. Przez chwilę przetrzymałam gryzący dym w swoich płucach, po czym wypuściłam go powoli.
-Nie mogłaś spać?- koło mnie usiadł Zayn zapalając swojego papierosa. Nie patrzył na mnie, lecz przed siebie. Skinęłam twierdząco głową.- Tak to już bywa, gdy przeprowadza się do nowego miejsca. W końcu Ci przejdzie, zobaczysz.
-Może przejdzie, może nie. A może po prostu jestem jakimś dziwakiem?- zaśmiałam się cicho.
-Dlaczego tak sądzisz?- tym razem odwrócił swoją twarz w moją stronę i mogłam podziwiać jego roześmiane oblicze.
-Miałam dziwny sen. Znaczy się, niby nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że się powtarza.
-Jak często?
-Jakiś rok temu wszystko się zaczęło. Jak mieszkałam w Los Angeles. Potem przestało. Dzisiaj znów, lecz było trochę inaczej.
-Chyba nie załapałem, w jaki sposób?- westchnęłam cicho i strzepnęłam popiół na chodnik przed nami.
-Tym razem widziałam dokładnie twarze.
-Teraz rozumiem.- spojrzałam na niego. Znów był wpatrzony w niebo. Zdawał się nad czymś rozmyślać.
-Wszystko w porządku?
-Tak...tak. W najlepszym.- odwrócił się przodem do mnie.- Wiesz, czytałem gdzieś, że sny mogą być prorocze. Pomyśl o tym, może powinnaś brać to za swego rodzaju przepowiednię?- uśmiechnął się i wstał przydeptując niedopałek.
-Przecież nawet nie powiedziałam Ci o czym był ten sen więc...
-Wiem więcej, niż Ci się wydaje, Viv. Idź i spróbuj jeszcze zasnąć.- powiedział na odchodne. Chciałam coś odpowiedzieć, lecz niestety drzwi się zamknęły. Odpaliłam kolejnego papierosa i delektowałam się nim jeszcze przez jakiś czas. Rozmyślałam nad tym co powiedział Zayn. Może te sny naprawdę mają jakieś przesłanie. W mojej głowie od razu zagościły zdarzenia z liceum w LA.
[...]
-Vivienne! Spóźnisz się po raz kolejny, jeśli natychmiast nie wstaniesz z tego łóżka!
-Idę, już idę. Spokojnie.- wyczołgałam się z łóżka i poszłam do łazienki po drodze zgarniając jakieś ciuchy. Szybko umyłam zęby, twarz oraz nałożyłam lekki makijaż. Wcisnęłam na siebie krótkie, białe spodenki i luźną, łososiową mgiełkę. Zbiegłam po schodach do kuchni i zgarnęłam jabłko ze stołu.
-Będę dzisiaj później, mam zmianę w sklepie.
-Dobrze, tylko błagam cię, zjedz coś na mieście, bo zaczynasz wyglądać jak trup.
-Ok, luzik. Pa!- wybiegłam z domu zakładając po drodze swoje Vansy. Spojrzałam na godzinę w komórce włączając swoją playlistę.-SHIT,AUTOBUS!- rzuciłam się pędem przed siebie mijając po drodze ludzi. Skupiałam całą swoją uwagę na tym, by na kogoś nie wpaść, co z moimi zdolnościami było nie lada wyczynem. Dobiegłam na przystanek w momencie, gdy kierowca z niego wyjechał zamykając mi drzwi przed nosem. Zdenerwowana zacisnęłam pięści i zamknęłam oczy próbując się uspokoić. Nagle usłyszałam jak ktoś hamuje z piskiem opon przez co otworzyłam prędko oczy patrząc w tamtym kierunku. Bus stanął na środku drogi, a wszystkie jego szyby był potłuczone. Podbiegłam od razu bliżej, sprawdzając, czy wszystko z nimi w porządku. Kierowca był w lekkim szoku, tak samo jak pozostali. Nic więcej.
[...]
[...]
-Drenay, gdzie się tak spieszysz? Chodź skarbie, chcemy tylko pogadać! - usłyszałam nawoływania dziewczyn z drużyny. Nie było ucieczki, tylko tamtędy mogłam przejść, by dostać się do sklepu. Nabrałam powietrza w płuca i ruszyłam pewnym krokiem przed siebie.- Mówiłam do ciebie, ofiaro! Chcemy. Tylko. Pogadać.- poczułam jak Nisha pcha mnie na ścianę. Mam przechlapane.
-Czego chcesz?- wysyczałam patrząc jej prosto w oczy.
-Jak mówiłam, porozmawiać. Gadaj co zrobiłaś Jacksonowi?
-Nic nie zrobiłam! Widocznie twój gorylek ...- zaczęłam, lecz nie dane mi było skończyć.
-Nie pozwalaj sobie szmato. Za kogo Ty się uważasz?
-Na pewno za kogoś lepszego od ciebie.- pomyślałam.
-Coś ty powiedziała?
-Nic? Masz jakieś urojenia Nisha. Może da się jeszcze uratować resztki twojego rozumu.- po tych słowach poczułam piekący ból na swoim policzku. Tego było już za wiele.
-Teraz , Nisha, ładnie mnie przeprosisz.-złapałam ją za nadgarstek i powiedziałam stanowczo, patrząc jej w oczy. Gdyby wzrok mógł zabijać, dziewczyna leżałaby już martwa.
-Prze...przepraszam! Błagam puść!- zaczęłą kwiczeć próbując wyrwać się z mojego uścisku, co tylko pogarszało sprawę.
-O nie, nie. Nie tak szybko, teraz sama siebie spoliczkujesz . Tak, jak zrobiłaś to mnie. I będziesz to robiła dopóty, dopóki nie zostanie czerwony ślad na twojej parszywej twarzyczce.- wysyczałam po czym odeszłam uśmiechając się pod nosem. Wystarczy groźne spojrzenie i poważny ton ,by zmiękł im kolana. Odwróciłam się za siebie, aby zobaczyć ich reakcje i ujrzałam tylko, jak dziewczyny próbują powstrzymać płaczącą już Nishę przed kolejnymi uderzeniami. Moje źrenice rozszerzyły się momentalnie.
-To chyba jakieś żarty...- serce zaczęło bić szybciej i zaczęłam biec. Chciałam uciec przed tym wszystkim. Sny to dużo, ale to już zdecydowanie za wiele.
[...]
-Jesteś już gotowa? Wyjeżdżamy za 10 minut.
-Zaraz zejdę, daj mi chwilkę.-związałam włosy w luźnego koka i założyłam marynarkę. Zbiegłam ze schodów na dół i uśmiechnęłam się do pozostałych. Podzieliliśmy się na dwie grupy i weszliśmy do samochodów. Jechałam z Niallem, Alison i Liamem. Z nimi najlepiej się dogadywałam.
Droga dłużyła się niesamowicie. Na szczęście wzięłam swoje słuchawki, więc towarzyszyła mi chociaż dobra muzyka. Nie wiedzieć kiedy zamknęłam oczy i odpłynęłam na krótką chwilę do krainy Morfeusza.
[...]
-Vivi, obudź się. Jesteśmy na miejscu.- przetarłam oczy i wyjrzałam zaciekawiona przez okno. Przed nami szerzył się las, a z boku stała drewniana chatka. -Fiona czeka na nas już w środku, chodź.
-Jasne, już wychodzę.- uśmiechnęłam się ciepło do chłopaka i otworzyłam drzwi ze swojej strony. Ciepłe powietrze buchnęło mi w twarz, sprawiając, że momentalnie zrobiło mi się duszno. Podążyłam za Niallem w stronę domku i nim weszłam do środka spojrzałam na niego jeszcze raz.
-Dzisiaj się dowiem.- powiedziałam sama do siebie i przekroczyłam próg.
[...]
-Czyli miałeś rację.- spojrzałam na Zayna- Tylko skąd wiedziałeś? To takie... To wszystko wydaje się takie niemożliwe.
-Niemożliwe staje się możliwe, kochana.- usłyszałam zachrypnięty głos Harry'ego. Wstał ze swojego miejsca i stanął tuż przede mną.- Obserwujemy cię już od jakiegoś czasu. Te sny to sprawka Zayna, stąd wie co nie co. Każdy potrafi...Potrafi coś innego.
-W jakim sensie?- przymrużyłam lekko oczy nie wiedząc do końca o co mu chodzi. Mój mózg zdawał się pracować wolniej w tym momencie. Ciekawe czy to sprawka natłoku informacji, czy też może słońce mi zaszkodziło.
-W takim, że każdy ma inną moc. Dajmy na to Alison. Świetnie manipuluje ludzkim umysłem. Zayn także, tylko w trochę inny sposób.
-A reszta?
-Czytanie w myślach, tak zwana telepatia. To moje moce, oraz Fiony. Niall ma wizje oraz panuje nad ogniem, Louis i Liam potrafią natomiast się teleportować oraz zadawać komuś ból, nie zbliżając się do niego.
-Czy to wszystko?- mój oddech był powolny, tak samo jak bicie serca. Wszystko jakby wokół mnie nagle zwolniło.
-Wszyscy mamy zdolność telekinezy.- dodał Louis.
-Boże...to jakiś obłęd. To nie jest prawdziwe. To kolejny sen, prawda? Zayn, błagam. Powiedz, że to kolejny sen...- opadłam na kanapę i oparłam głowę na rękach pochylając się do przodu. Czułam się, jakbym miała zaraz dostać ataku paniki.
-Skarbie...-Fiona podeszła do mnie i usiadła obok łapiąc za rękę- Nie bój się. Wszystkiego się nauczysz. Twoi rodzice wysłali cię tutaj właśnie po to.
-Oni o tym wiedzieli?- podniosłam szybko głowę spoglądając na nią z przerażeniem. Mój głos zdawał się być wyższy niż zazwyczaj.
-Dobrze, że użyłaś czasu przeszłego.- Harry prychnął cicho.
-Co to ma znaczyć? Co im zrobiliście?
-Spokojnie, zmanipulowałam ich po prostu, by o wszystkim zapomnieli. Nic wielkiego, naprawdę.- odetchnęłam z ulgą i oparłam się o oparcie kanapy. Teraz wszystko zaczynało mieć sens. Zdarzenia z tamtych dni, te dziwne sytuacje, sny. Wszystko układa się w całość.
Tysiące pytań tworzyło się teraz w mojej głowie, lecz nie mogłam ich zadać od razu. I tak nie otrzymałabym odpowiedzi. Wszystko po kolei, powoli. W swoim czasie...
-W takim razie- wzięłam głęboki wdech i spojrzałam na nich- od czego mam zacząć? -Fiona wstała i spojrzała na mnie z zadowoleniem.
-Od tego, co wszyscy. Masz w sobie moc, Vivi. Pamiętasz pęknięte szyby w autobusie? Byłaś wtedy zła, zirytowana. To emocje na razie kontrolowały twoimi darami. My nauczymy cię, jak je opanować i używać.
-Zgadzam się, ale...Nie wiecie wszystkiego.-wszyscy spojrzeli na mnie zdziwieni.-Czegoś nauczyłam się już sama. Przepraszam cię, Harry.
-Za c...- w tym momencie chłopak upadł na podłogę obejmując swój brzuch i powstrzymując się od krzyku. Czułam, jak ból przepełnia go w całości i po chwili znika.- Dzięki za uprzedzenie...-wysapał cicho kuląc się nadal na ziemi. Fiona spojrzała na mnie i wzruszyła ramionami.
-Nieźle, ale to dopiero początek.
Naprawdę nie chcę tego robić ale....CZYTASZ=KOMENTUJESZ. To dla mnie ważne.
Dopiero trafiłam na twoje ff, ale powiem Ci że jest cudne.
OdpowiedzUsuńMasz talent *.*
Czekam na nn xx